piątek, 4 grudnia 2015

nowe...

Co się czuje kiedy traci się na zawsze kogoś, kto był całym światem? - mogłam sobie tylko wyobrażać. Dopóki nie spotkało to mnie. Długo nie udało mi się nic napisać, nie dałam rady. Nie łatwiej jest i teraz. Wspomnienia powodują falę płaczu.

Zawsze radosny, bardzo rodzinny. Będę miała w pamięci jego pogodną i uśmiechniętą twarz do końca życia. Zarażał pozytywnym myśleniem, wspierał, mimo własnych problemów. Dawał dużo ciepła, poczucia bezpieczeństwa.

Po ciężkiej chorobie zmarł ukochany, towarzysz dnia codziennego, przyjaciel, kumpel. Nagle czas się zatrzymał. Wszystko inne straciło swoją wartość i sens.

Wiele miesięcy płaczu, często nieprzespanych nocy, próby zrozumienia, czemu to właśnie mnie spotkało, odbiły się nieodwracalnie na psychice. Może stałam się przez to silniejsza. Może wrażliwsza i bardziej otwarta do ludzi.

Przed znajomymi uśmiechnięta, tylko nieliczni wiedzieli co się dzieje.
Ale i tak blisko nie było nikogo kto by podzielał moją codzienną rozpacz, kto by mógł choć przez parę dni pobyć ze mną. Najgorszy koszmar przeżywałam sama. Już nie było się do kogo przytulić po ciężkim dniu pracy, nie było komu się pochwalić z sukcesów. Zostały puste kąty, i pustka w sercu.

Pustka była tak straszna, nie mogło zagłuszyć jej nic.

Nie wyobrażałam sobie kolejnego związku, lub nawet jakiejkolwiek relacji damsko-męskiej, wszytko mi  Go przypominało, każdego porównywałam. Odzyskiwałam spokój  małymi krokami i to się liczyło najbardziej, spokojne życie. Zarzekałam się że już nie chce próbować, dobrze jest jak jest.

Czekam na nowe, nie zamykam się przed światem. Strata wiele uczy, pozwala zrozumieć co tak naprawdę jest dla Nas ważne,